Dzisiejszy świat jest pełen paradoksów. Z jednej strony żyjemy coraz bardziej świadomie. Chcemy zadbać o siebie, swoje zdrowie i środowisko, w którym jesteśmy. Wybieramy produkty z dobrym składem i w opakowaniu sprzyjającemu powtórnemu przetwarzaniu. I to jest zdecydowanie dobry kierunek. Niestety jest też druga strona medalu – szybka moda i mikro trendy promowane przez blogerów. I właśnie w tym miejscu pojawia się zjawisko wardrobingu.
Czym jest wardrobing?
Samo słowo wardrobe pochodzi z języka angielskiego i oznacza szafę na ubrania, garderobę.
Wardrobing możemy określić jako zakup ubrania, a następnie założenie go z zamiarem późniejszego zwrócenia go do sklepu. Wszystko po to, aby móc zupełnie bez żadnych kosztów skorzystać z kreacji. Szczególnie jeśli chodzi o droższą odzież, którą zakładamy na specjalne okazje – rozmowę o pracę czy wesele. Zgodnie z zasadą, że na każde jedno wielkie wyjście, przypada nowa sukienka. I błędne koło się zamyka.
Skąd się obecnie bierze wardrobing?
Wardrobing jest nieodłącznie związany z prawem konsumenckim i możliwością zwrotu, w szczególności w przypadku zakupów na odległość.
Jeśli chodzi o sklepy stacjonarne, to tutaj sytuacja jest czysta. Zwrot towaru jest jedynie dobrą wolą sprzedającego, nie jest on bowiem do niego zobligowany literą prawa. Jednak z praktycznego punktu widzenia, sklepy najczęściej zgadzają się przyjąć towar, żeby nie stracić klienta.
Natomiast jeśli nabywamy rzecz bez możliwości jej przymierzenia, dotknięcia, sprawdzenia koloru, to możemy w ciągu 14 dni odstąpić od umowy. Jest to bardzo rozsądne rozwiązanie, gdyż kupujący nie może być obarczony ryzykiem nieudanego zakupu. Niestety w tym właśnie miejscu pojawiła się furtka dla wardrobingu…
W świetle obowiązującego prawa i z uwzględnieniem klauzul niedozwolonych, okazuje się, że można zwrócić towar otwarty, bez metki czy nawet noszony. Klient ponosi jedynie odpowiedzialność za zmniejszenie wartości danej rzeczy.
Tyle mówi ustawodawca. Żeby jednak procedura przebiegła bezproblemowo i zgodnie z regulaminami sklepów, wystarczy, że konsument zachowa metkę i powierzchownie odświeży ubranie.
Dlaczego wardrobing jest coraz bardziej popularny?
Z całą pewnością do rozwoju tego zjawiska przyczyniły się media społecznościowe. Są one platformą służącą nie tylko do wyrażania myśli, ale i do kreowania nowych trendów. A przede wszystkim mikro trendów. Takich, które żyją niezwykle krótko, najwyżej miesiąc. Szczególnie prężnie się one rozwijają wśród ludzi młodych, którzy chcą zdobyć pozycję i akceptację w grupie a przy okazji mają ograniczony budżet zakupowy.
Przez platformy internetowe chętnie pokazujemy nasze życie codzienne, podróże oraz wnętrza. A wszystko to odbywa się w towarzystwie coraz to nowych ubrań. Chętnie podpatrujemy blogerki i celebrytów. Z nieskrywaną przyjemnością przeglądamy portale plotkarskie i instagram. Tam najczęściej wpadnie nam w oko jakaś nowa sukienka czy płaszcz i również pragniemy mieć ten model w swojej szafie. Na szczęście widać już pewną zmianę. Coraz więcej gwiazd pojawia się w kreacjach sprzed kilku lat. Przyszła moda na wielosezonowe noszenie ubrań, co jest również krokiem milowym ku zrównoważonemu korzystaniu z zasobów naszej planety.
Warto przypomnieć w tym miejscu „złotą zasadę”, żeby kupować jedynie to, co naprawdę jest nam potrzebne. Dobierajmy ubrania tak, żeby były dopasowane do naszej figury i do typu urody. Więcej o modzie w zwolnionym tempie pisaliśmy jakiś czas temu.
Dlaczego tak naprawdę wardrobing jest dla mody zły?
Zacznijmy od zwykłej, ludzkiej empatii. Wyobraź sobie, że zamówiłaś sukienkę na specjalną uroczystość. Już nie możesz się doczekać aż przyjdzie kurier i będziesz mogła ją przymierzyć. Nadchodzi ten dzień i otwierasz długo wyczekiwaną paczkę. A tam… jedno wielkie rozczarowanie. Z paczki wyjmujesz sukienkę, która była już nie tylko założona, ale po stanie oraz zapachu możesz poznać, że ktoś spędził w niej co najmniej kilkanaście godzin. Nic przyjemnego. To z poziomu zwykłego klienta, który widząc taki stan rzeczy musi dokonać kolejnego zwrotu.
W tym właśnie momencie wchodzi w grę interes sklepu, który dostaje już „niepełnowartościowy”, używany produkt. Do tego dochodzi jeszcze koszt ponownego transportu. Zwracane ubrania zasilają magazyny. Będą one mogły być sprzedane za jakiś czas jedynie po mocno obniżonej cenie. Jest to szczególne zagrożenie dla małych butików, których rentowność bywa niepewna.
Incydentalnie wardrobing nie wydaje się być niebezpieczny. Ot, zwykły zwrot założonego ubrania. Niestety, jeśli więcej osób również wyjdzie z takie założenia, zaczynamy mieć problem globalny.
Jak sklepy próbują sobie z tym radzić?
W związku z uwarunkowaniami prawnymi oraz zwyczajowym działaniem na korzyść klienta, sklepy co do zasady są na straconej pozycji.
Najważniejszym sposobem pozwalającym na przeciwdziałanie zwrotom noszonych ubrań jest podnoszenie świadomości szkodliwości tego zjawiska i kładzenie nacisk na ekologiczne rozwiązania.
Drugą rzeczą jest odpowiednie zabezpieczenie odzieży przez producentów, między innymi specjalnymi metkami, bez których zdjęcia nie można w pełni cieszyć się kreacją.
Nasilenie wardrobingu ma bezpośredni związek z dynamicznym rozwojem mediów społecznościowych i zakupów internetowych. To właśnie one po części odpowiadają za szybką i jednorazową modę. Ważne jest, aby w całym tym pędzie, zachować zdrowy rozsądek oraz… zwykłą ludzką empatię. Idźmy odważnie w kierunku jakości oraz ponadczasowych rozwiązań.
Karolina Kamińska – Lipińska
Zdjęcia: Pexels.com, Pixabay.com