W warszawskim Śródmieściu, w przedwojennej kamienicy, pojawiły się zegarki tak bardzo wrośnięte w polską kulturę, że nie stanowiły one kontrastu do eleganckich wnętrz przy jednej z bardziej reprezentacyjnych arterii stolicy. Mowa oczywiście o Casio – prawdopodobnie (obok Rolexa) najbardziej znanym i popularnym producencie zegarków na świecie.
Z jakiej okazji to spotkanie?
Okrągły jubileusz
Otóż w 2024 roku Casio obchodzi 50. urodziny!
Ilu z Was, drodzy Czytelnicy i Czytelniczki miało w swoim życiu zegarek tej marki? Czy to w prezencie na komunię, czy kupiony za własne kieszonkowe, jako pierwszy poważny zegarek? Casio przewinęło się przez wiele domów jako niezawodny i co najważniejsze, trwały i bezproblemowy towarzysz dnia codziennego.
Mówiąc o Casio siłą rzeczy trzeba spojrzeć wstecz o 50 lat, kiedy to powstawały pierwsze modele tej japońskiej marki z ekranem LCD. 1974 rok przyniósł nam pierwszy, sygnowany tym logiem model o nazwie Casiotron, dalekiego przodka współczesnych zegarków G-SHOCK. Sama firma jest nieco starsza, powstała bowiem w latach 40. XX wieku jako producent kalkulatorów, które zresztą nadal są przez nią wytwarzane.
Co miłe, większość modeli umieszczonych na wystawie zorganizowanej w Polsce z okazji okrągłego jubileuszu nosi wyraźne ślady użytkowania.
Nie były to wypieszczone, trzymane pod szkłem eksponaty z muzeum, wręcz przeciwnie; to „żywe” eksponaty, zegarki świadczące o intensywnym, codziennym użytkowaniu zgodnie z przeznaczeniem, mające jakąś historię do opowiedzenia. Zauważyłem także, że niektóre modele mają nawet opisane poszczególne funkcje w języku polskim, co do dziś nie jest standardem w branży.
Funkcjonalnie i przejrzyście
Wystawa miała prosty, ale przemyślany charakter: bez widocznych fajerwerków, za to funkcjonalnie i przejrzyście – a więc w duchu filozofii Casio. Miłym akcentem był także japoński dodatek w postaci matchy, zawartej w jedzeniu i napojach.
Wracając jednak do zegarków; warto zaznaczyć, że Casio produkuje wiele wariantów kolorystycznych swoich najbardziej rozpoznawalnych modeli: klasycznym srebrno stalowym, bi-colorze i w całości pozłacanym, więc każdy może znaleźć coś dla siebie.
Inną cechą charakterystyczną są nieprzeładowane stylistyczne formy.
Mogliśmy śledzić ich ewolucję poprzez mijające dekady za pomocą displayów z wystawionymi na nich poszczególnymi modelami. Tym, co rzuca się w oczy, jest konsekwencja w budowaniu języka stylistycznego marki – na pierwszy rzut oka można z daleka powiedzieć, że to Casio, a modele z poszczególnych lat są do siebie podobne i wykazują pewną myśl zawartą pierwotnie w Casio. Bez względu na to, czy dotyczy to najbardziej podstawowego modelu, czy egzemplarza wzbogaconego o kalkulator, regulacje za pomocą czasu atomowego, czy innych funkcji.
Oczywiście zdarzały się modele będące odstępstwem od formy: pojawiały się także egzemplarze o „analogowych” czytelnych tarczach, bądź hybrydy ze wskazówkami i małym wyświetlaczem umieszczonym na dole cyferblatu.
Trudno nie poddać się nostalgii
Oglądając i słuchając wyjaśnień sympatycznych „przewodników” po wystawie nie mogłem się pozbyć pewnego rodzaju nostalgii patrząc na ekraniki zegarków i porównując je (używam ogromnego skrótu myślowego) do smartwatchy, których ekrany oferują coraz lepszą rozdzielczość z roku na rok (a więc zgodnie z logiką elektroniki, z każdą kolejną premierą) natychmiastowo zdradzając w ten sposób swój wiek. Tymczasem ekrany LCD, z ich „robaczkowatą”, czarną czcionką na zielonym tle, do dziś znajdują zwolenników i dość ciężko jest ocenić czy zegarek ma miesiąc, czy pięć, lub dziesięć lat.
Kiedyś porównywałem w tekście o G-SHOCK’ach ich charakter do japońskich terenówek – twardych i gotowych na wiele, służących określonym celom, bezkompromisowych twardzielom, a dziś oglądając poszczególne z „cywilnych” linii produktowych nasunęło mi się dość zaskakujące skojarzenie.
Uświadomiłem sobie mianowicie, że produkty Casio są jak Coca Cola – szeroko dostępne i bezpretensjonalne.
Słodki smak dzieciństwa
Tak jak chyba każdy z nas ma jakieś wspomnienia z tym napojem, tak samo każdy ma jakieś wspomnienia z Casio. Dla jednych będzie to słodki smak dzieciństwa, dla innych picie Coli z puszki o trzeciej nad ranem na plaży podczas wycieczki ze znajomymi, a dla innych ten jeden, zapadający w pamięć, orzeźwiający łyk po ciężkim dniu.
Być może, pijąc ją na plaży, na randce, czy będąc po prostu dzieckiem na ręku mieliśmy (bądź widzieliśmy u kogoś) zegarek tego japońskiego producenta.
Casio można lubić, bądź nie, ale trzeba oddać tej firmie sprawiedliwość – mało która korporacja jest tak rozpowszechniona na całym świecie, a ich produkty czynią życie trochę łatwiejszym. Co zresztą znowu przypomina mi Coca Colę.
100 lat Casio!
Marce Casio Polska dziękujemy za zaproszenie na jubileuszowy event.
Konrad Marciniak