Szwajcarska marka Atlantic kojarzy się przede wszystkim ze stonowanymi, eleganckimi zegarkami na każdą okazję. W jej ofercie dominują klasyczne modele, którym zdecydowanie bliżej do garderoby złożonej z doskonale skrojonych garniturów niż dżinsów. Tym bardziej zaskakująca okazała się premiera Chronograph Universal, która oprócz samego faktu wprowadzenia na rynek nowości, pokazała brand o stabilnej, wypracowanej pozycji w zupełnie innym świetle.
Dlaczego?
Przede wszystkim ze względu na okoliczności, w jakich doszło do powstania tego nietuzinkowego projektu. Trend inspirowania się złotymi okresami w historii danego producenta jest bardzo żywy.
Giganci chętnie sięgają do swoich archiwów, by na bazie istniejących, choć nieco zapomnianych produktów, stworzyć coś, co współcześnie przyniesie sukces. Najprostszą drogą jest wypuszczenie na rynek reedycji kultowych „kamieni milowych” w rozwoju danego przedsiębiorstwa. Zwykle pobudki takich działań mają podłoże marketingowe i finansowe. I tutaj dochodzimy do powodu, dla którego najnowsza propozycja spod znaku Atlantica jest tak wyjątkowa.
Moonphase Automatic Chronograph to potomek czasomierza z lat 50. XX wieku.
Sam pomysł był oddolną inicjatywą polskich kolekcjonerów i pasjonatów marki. Ta z kolei podeszła entuzjastycznie do samej idei i oto w 2018 roku rozpoczęto prace. Pierwszym krokiem było stworzenie dedykowanego zespołu projektowego. Jego główne zadanie polegało na przeniesieniu najlepszych elementów protoplasty i połączenie ich z nową wersją tak, by zachować ducha epoki i nie stracić nic z dostępnych współcześnie rozwiązań. Warto dodać, że fundament, na którym pracowano był jednym z najbardziej rozwiniętych technicznie modeli, jakie oferowała ta firma w tamtym okresie.
Fot. Bogusław Kocerba
Elegancka koperta z polerowanej stali szlachetnej mierzy 42 milimetry i jest powleczona warstwą PVD w odcieniu różowego złota.
Ze względu na zastosowany mechanizm trudno było osiągnąć mniejsze gabaryty jednak nie jest to minus. Rozmiary typu 36 czy 38 milimetrów są już niezwykle rzadko spotykane w segmencie męskich czasomierzy, ponieważ wkroczyły do sekcji damskiej. Na prawym boku obudowy znalazły się przyciski chronografu i koronka do ustawień wskazania czasu, nie sposób pominąć, że są takie same jak w pierwowzorze.
Fot. Bogusław Kocerba
Fot. Bogusław Kocerba
Już pierwszy rzut oka wystarczy, by stwierdzić, że to przepiękna tarcza jest głównym elementem całości. Przestrzeń wykorzystano w niezwykle przemyślany sposób, co pozwoliło na harmonijne współistnienie „starego” i „nowego”. A na pewno nie było to łatwe, ze względu na ilość wskaźników, które zdecydowano się umieścić na cyferblacie.
Datownik jest utrzymany w najlepszym wydaniu vintage, jakie można było sobie wyobrazić. Po niebieskim okręgu złożonym z cyfr arabskich dzień po dniu sunie wytrwale złota wskazówka z czerwonym grotem. Na wysokości godziny 12 odczytamy dzień i miesiąc oznaczony skrótami literowymi, w dwóch osobnych okienkach.
Kolejny pierścień, tym razem czarny, to wskazanie minutowe i sekundowe.
Znalazło się również miejsce na skalę telemetru. Funkcja ta służy do pomiaru odległości na podstawie różnic między prędkością światła i dźwięku. Najprostszym i najpowszechniejszym przykładem jest zjawisko burzy i czas pomiędzy błyskawicą a grzmotem.
Centralną część tarczy wyznacza sześć linii w formie okręgu, wzdłuż którego rozmieszczono indeksy godzinowe, wykonane techniką tłoczenia, zgodnie z oryginałem. To godne podziwu, że przy takiej ilości elementów udało się wkomponować jeszcze takie wskaźniki jak stoper czy fazy księżyca. Wskazówki są utrzymane w tonacji koperty i również oddają klimat epoki.
Serce napędzające to misterne cudo do pracy jest wyeksponowane pod przeszklonym deklem. Mechanizm ETA VALJOUX 7751 zdobi bogato wzór nazywany „pasami genewskimi”, nie zabrakło również graweru. Zegarek zestawiono z wysokiej jakości skórzanym paskiem, który dopełnia stylu retro dzięki złoconym elementom.
Wyjątkowość Chronograph Universal podkreśla zastosowanie limitacji do 188 egzemplarzy! Zegarek cieszy się tak dużym zainteresowaniem, że obecnie zostało jedynie kilkanaście sztuk.
Wisienką na torcie jest opakowanie, w jakim nabywca otrzyma swój egzemplarz. Pudełko pełni funkcję rotomatu, czyli jest urządzeniem, które zapewnia ciągłą pracę mechanizmu, kiedy zegarek nie spoczywa na nadgarstku właściciela.
Entuzjastyczne przyjęcie fanów i niemałe zamieszanie w świecie zegarmistrzostwa są dowodami na to, że misja Atlantic ma ogromne szanse powodzenia.
Wszelkie nowości, recenzje zegarków oraz inne informacje dotyczące marki Atlantic znajdują się zawsze na indywidualnej podstronie marki – Atlantic.
Marzena
Redakcja Zegarki i Moda